Japońska sieć restauracji Ichiran specjalizuje się w serwowaniu ramenu. Dla nas ramen, np. z dostępnego w Wagamama, to miska pełna makaronu, warzyw i mięsa. Kolorowa z przepychem. W przypadku japońskiej sieciówki Ichiran, ramen to miska pełna nudli z 4 cieniutkimi kawałkami wieprzowiny, na bazie wieprzowo-wołowego rosołku. Oryginalna receptura. Przynajmniej tak wygląda podstawa…
Ale od początku… czyli jak zamówić ramen w Ichiran

Najpierw płacimy za naszą miskę ramenu w automacie, który wita nas po wejściu do restauracji. W centrum Tokio ramen kosztował ¥890 / 32zł… Wrzucamy monety, dostajemy kuponik i grzecznie ustawiamy się w kolejce (kolejki były dość długie…).
Chwilę później kelner podaje nam formularz, na którym mamy zaznaczyć jak ma zostać przyrządzony nasz ramen. Intensywność smaku, miękkość makaronu czy ostrość to tylko niektóre kryteria. Na szczęście, co nie co jest przetłumaczone na angielski, więc bez obaw!
CZY WIESZ, ŻE … montujemy filmy z podróży i wakacji? Zajrzyj na naszą stronę VlogoVentura – nie pozwól by Twoje wspomnienia wyblakły! Stwórzmy razem Twój film!
Konfesjonał czy kafejka internetowa?

Za moment siadamy już w … konfesjonale? Bynajmniej tak to wygląda. Wąska sala restauracyjna, przypomina trochę kafejkę internetową. Na wpół mroczne oświetlenie, ciemny wystrój. Barowe krzesełka. Siadamy twarzą do ściany, a właściwie okienka, gdzie kucharz odbiera nasze zamówienie. Od sąsiadów oddzieleni jesteśmy ścianką działową, jednak tę można schować, jeśli przyszliśmy z kimś. Kubeczki i kranik z wodą dostępne są przy każdym stanowisku … nie pozostaje nic tylko czekać.
A może dodatki? Czyli kolejny formularz!
Ah, jest jeszcze kolejny formularz… na dodatki. W razie, gdyby wersja podstawowa nie wystarczyła, można sobie domówić jajko, grzybki czy dodatkowe nudle. Lub coś do picia. I wciskając guziczek przywołać kucharza, by złożyć dodatkowe zamówienie. Tym razem płacimy gotówką. Co jest jedną z tych rzeczy, które nas w Japonii zaskoczyły … w wielu miejscach można płacić tylko gotówką!

Ramen przez wydawkę
Po kilku minutach przez wydawkę dostajemy solidną miskę ramenu. Kucharz czy kucharka kłaniają nam się, życząc smacznego (przynajmniej tak nam się wydaje). Okienko zamyka się, a właściwie zostaje zasłonięte słomkową żaluzją, żebyśmy w spokoju mogli wszamać nasz japoński rosół.
Całkiem ciekawe doświadczenie, bo w końcu nie na co dzień zamawia się zupę w automacie i zjada ją w konfesjonale ?
A wiedzieliście, że zupki chińskie wcale nie pochodzą z Chin… tylko z Japonii. I kryje się za nimi całkiem inspirująca historia … o tym już wkrótce!