Pamiętam jak dziś, rozmowę z Dominikiem o naszych marzeniach podróżniczych, tych bliskich, jak wejście na niewielki szczyt w Peak District (Anglia) – Kinder Scout. I tych dalekich, jak np. stanięcie na głowie na murze chińskim. Jednym z moich marzeń, było też przejście szlaku prowadzącego przez włoskie Cinque Terre. W tłumaczeniu Pięć Ziem … Ale nie takich zwykłych ziem … Ziem, które zachwycają widokami.
Mieniące się w słońcu winnice, bajecznie kolorowe domki położone na skarpach, niemal wpadające w morze liguryjskie, do tego skarpy, plaże … Urzekają na zdjęciach – więc była to miłość od pierwszego wygooglenia! I stempel UNESCO dla odcinka wybrzeża Portovenere, Cinque Terre i kilku sąsiadujących wysp, więc bez wątpliwości, miejsce warte zobaczenia. Stąd, od kiedy się o nim dowiedziałam, znalazło się na moim bucket list …
Pamiętam też, jak rozmawialiśmy o tym, że fajnie byłoby pojechać na jesień, bo latem przecież temperatury we Włoszech bywają mordercze, a co za frajda maszerować (bo my nie z tych plażujących, a raczej z tych co nie mogą usiedzieć w miejscu) w pocie czoła. I tak oto pojechaliśmy – w lipcu! Tak, dobrze czytasz… w lipcu. Nie moja wina, że to właśnie w lipcu wypchnęłam się na świat, ani Dominika, że chciał spełnić moje (kolejne już) marzenie w ramach, przecudnego zresztą, prezentu urodzinowego!
Poniżej krótka relacja z odwiedzonych miejscowości jak i ze szlaku!
CZY WIESZ, ŻE … montujemy filmy z podróży i wakacji? Zajrzyj na naszą stronę VlogoVentura – nie pozwól by Twoje wspomnienia wyblakły! Stwórzmy razem Twój film!
Więc jednak w pocie czoła!
Monterosso
Słupek rtęci na termometrze wskazywał 30°C i więcej, kiedy postawiliśmy stopy w Monterosso, pierwszym z pięciu miasteczek luguryjskiego Cinque Terre. Dotarliśmy tu pociągiem z Levanto, ponieważ jechaliśmy z kierunku Genui. Alternatywnie, można zacząć z drugiej strony i przyjechać z La Spezia (np. jeśli będziecie lądować w Pisa). O bilecie wstępu do Parku i wersji “premium” przeczytacie tutaj.
Było jeszcze przed południem, a plaża już kipiała od turystów, zarówno na brzegu jak i w cieplutkim liguryjskim morzu. Do wyboru miejsca pod parasolką na leżaczku za kilka euro, lub zwyczajnie na własnym ręczniku!
Pozwoliliśmy sobie na chwilę ochładzającej przyjemności, zaraz po tym jak wcisnęliśmy nasze plecaki na jeszcze niezajęty fragment złoto-piaszczystej plaży. Miała to być najlepsza plaża na całą wędrówkę, więc żal byłoby nie skorzystać! Po czym szybki spacer po miasteczku, żeby zaczerpnąć Włoskiego klimatu … można tutaj zobaczyć między innymi pomnik Olbrzyma – Neptuna, gotycki kościół czy wieże Aurory. Ale czas z gumy nie jest więc …
Lazurowa Ścieżka – Sentiero Azzurro (N° 2)
Ruszyliśmy lazurową ścieżką – szlakiem prowadzącym z Monterosso do Riomaggiore – od pierwszej do ostatniej z pięciu ziem (chyba, że zaczynasz na jego przeciwnym końcu!). Szlak ten jest podzielony na 4 odcinki o łącznej długości około 12 km. Wiele źródeł sugeruje, że trasa przez Cinque Terre jest w większości łatwa, momentami co najwyżej średnio-trudna. A całkowity czas na jej przemierzenie to 5-6 godzin (nie licząc oczywiście czasu, na zwiedzanie poszczególnych miasteczek).
Tutaj zaczynają się schody – rzeczywiste i metaforyczne …
Oryginalna trasa zapewne była do pokonania w około 6 godzin, jednak od kilku lat 2 z 4 odcinków są niedostępne. Wszystko za przyczyną powodzi i lawin błotnych. Pierwsza, zeszła w październiku 2011, siejąc ogromne zniszczenie wśród tych cudnych miasteczek, pozbawiając życia kilkanaście osób, porywając ze sobą wszystko co napotkała, niszcząc całą infrastrukturę, a co za tym idzie i źródło dochodu dla wielu mieszkańców. Zniszczeniu uległy również fragmenty szlaku, które miejscami po dziś dzień pozostają zamknięte. Kolejna lawina zeszła we wrześniu 2012, przynosząc jeszcze więcej zniszczeń.
Vernazza
Najbardziej ucierpiała Vernazza, druga odwiedzona przez nas miejscowość. Spacerując po jej uliczkach, które na pierwszy rzut oka, nie pamiętają już tragedii sprzed kilku lat, można zatrzymać się na chwilę refleksji, oglądając uliczną wystawę zdjęć ukazujących skutki powodzi, jak i portrety ludzi, którzy ciężko pracowali, by przywrócić miasteczku jego dawny urok.
Vernazza na nowo tętni życiem … ma również swoją niewielką plażę, choć ta jest kamienista i aby do niej dotrzeć należy przejść przez tunel w skale. Jest i niewielki port z kolorowymi łódeczkami, sklepiki w pamiątkami i niezliczona liczba restauracji i kawiarni.
Miasteczko ucierpiało, choć lazurowa ścieżka z Monterosso do Vernazza i z Vernazza do Corniglia jest już w pełni dostępna. Wcześniej wspomniane metaforyczne schody zaczynają się na trasie Corniglia – Manarola i Manarola – Riomaggiore. To te dwa fragmenty, w tym słynna ścieżka zakochanych – Via dell’ Amore, pozostają zamknięte, ze względu na długotrwałe prace przy naprawieniu szkód, a podawane daty przewidywanego otwarcia są bardzo rozbieżne, więc najlepiej będzie jeśli sprawdzicie zanim się wybierzecie lub w planach uwzględnicie ewentualną zmianę planów (czy to wybranie dłuższej i stromszej trasy, czy skorzystanie z kolejki czy łódki, by przemieścić się na odcinkach, gdzie piesza wędrówka nie będzie możliwa).
Corniglia
Jednak zanim zabiorę Was okrężną drogą ku Manaroli, zatrzymajmy się na moment w Cornigli. Choć jest najmniejsza, to dla mnie zdecydowanie najbardziej urzekającą ze wszystkich pięciu ziem. Być może dlatego, że to tam spędziliśmy noc, więc była okazja przyjrzeć się jej nie tylko za dnia.
Nocą jej wąskie, oświetlone światłem latarni uliczki, tętniły życiem. Stoliki restauracyjne rozstawione pod chmurką. Do tego uliczni artyści, maleńkie restauracje, czy lodziarnie oferujące całe gamy smaków. I widok, bo Corniglia położona jest na skałach około 100 m.n.p.m. co jest wystarczające by podziwiać okolicę. Nam trafiła się też burza z piorunami, ale daleko na morzu. Więc w ciepłą lipcową noc, mogliśmy podziwiać błyskawice tańczące w oddali, na morzu … Wszystko to nadawało temu miejscu wyjątkowy klimat.
Manarola
Lazurowa ścieżka do Manaroli, jak już wspomniałam, aktualnie jest zamknięta, więc nie pozostało nam nic innego jak obrać alternatywny kurs. Na początku miny mieliśmy nietęgie, bo po pierwszym wyczerpującym dniu (pamiętacie – jest lipiec, słońce w pełni, maszerujemy z 40 litrowymi plecakami, i o ile nie lubimy siedzieć w miejscu, to żadni z nas atleci!) mieliśmy nadzieję na relaksacyjny spacerek … według oryginalnych założeń trasa miała liczyć 3 km i potrwać około godzinki.
W rzeczywistości, nowa trasa, była znacznie dłuższa i stromsza i zajęła nam około 3 h … ale nie śmiem marudzić, bo była okraszona jednymi z najpiękniejszych widoków. I gdyby przyszło mi wybrać jeden fragment, który warto przejść, to byłby właśnie ten. Szlak powiódł nas przez tarasy winne (nadal nie wiemy czemu są winne?!). Znalezienie się gdzieś tam po środku tych tarasów było czymś niesamowitym. Chwila refleksji, nad tym, ile pracy i wysiłku lokalni mieszkańcy musieli włożyć w to, by przystosować teren pod winnice, jednocześnie nie rujnując naturalnego krajobrazu. Ile potu, by doglądać winorośli w ciągu gorącego lata, a potem ile pracy przy zbiorach … niesamowite!
Maszerując dalej, zawitaliśmy też w miejscowości Volastra, która mi będzie kojarzyła się nie z niewielkim kościółkiem, który zaznaczony jest na mapce, ale z garażem, który zamiast dachu, miał pnące się kiwi … dziesiątki jak nie setki kiwi dojrzewały sobie w słońcu. Pierwszy raz widziałam kiwi jeszcze na krzaczku / pnączu? Nigdy nie zastanawiałam się jak te owoce rosną, ale chyba obstawiałabym, że na drzewie, a tu niespodzianka!
Potem jeszcze kolejna porcja schodów … niekończących się schodów … i punkt pocztówkowy. Czyli miejsce, z którego najczęściej robione są zdjęcia, lub z którego przynajmniej zostały zrobione te, najbardziej znane … choć w rzeczywistości domki są no cóż …. Wyblakłe?
Do Riomaggiore nie dotarliśmy, bo to drugi z dwóch fragmentów, który dla pieszych wędrówek jest zamknięty, więc postanowiliśmy udać się od razu do Pizy, która była kolejnym przystankiem naszej Włoskiej eskapady… ale o tym w następnym odcinku … i wpisie! Bo będzie i jedno i drugie!
Bądź na bieżąco – daj łapkę w górę!
Podobało Wam się? Jeśli tak to tutaj drugi odcinek poświęcony Cinque Terre:
Kliknijcie SUBSKRYBUJ jeśli chcielibyście dostać powiadomienie, o następnych odcinkach z tej i kolejnych naszych wypraw!