Pisaliśmy już o kuchni Korei Południowa, pysznych naleśnikach hotteokach, nadziewanych nasionami i brązowym cukrem, barwnym bibimbapie czy koreańskim grillu. Dziś trochę cięższe klimaty – będzie kilka słów o kontrowersyjnych potrawach kuchni koreańskiej.
Larwy jedwabnika z koreańskiej garkuchni
Zacznijmy w miarę lekko od larw jedwabnika, które może nie są jakoś bardzo kontroweryjne, a jak dla mnie wyglądają nieaptecznie. Przechadzając się ulicami Busan czy Seulu, w miejscach z ulicznym jedzeniem, wiele było straganów z garem pełnym tych owadów. Larwy jedwabnika są tutaj gotowane w ciemnym sosie (?). Dominik dał się skusić i spróbował jedną przekąsić. O tym czy mu smakowało dowiecie się z vloga kulinarnego o koreańskiej kuchni. Jednak co było bardzo symatyczne, to to, że pani sprzedająca larwią zupę pozwoliła mu najpierw spróbować, żeby wiedział czy na pewno chce inwestować w cały kubeczek tych robaczków. A koszt za kubeczek larw to ₩3 000 – 3 5000 KRW czyli około 10 -11zł.
Dlaczego Koreańczycy jedzą psy?
Bardziej kontrowersyjny jest temat spożywania w Korei psiego mięsa. Jeden z zapoznanych Koreańczyków całkiem logicznie wytłumaczył nam powód – gdy w ubiegłym wieku nękany okupacją i wojną kraj cierpiał głód, i o zwierzęta hodowlane nie było łatwo, a kiedy już były to taka krowa dawała mleko a kura znosiła jajka, pies, który nic nie dawał (słyszę Wasze oburzenie – jak to nic nie dawał – miłość, przyjaźń, oddanie), stawał się najsłabszym ogniwem i brutalnie rzecz biorąc, trafiał na stół. Zresztą tak samo było w Europie w czasach, gdy panował głód, a w Szwajcarii psie mięsa jada się do dziś.
Jednak wracając do Korei, to nie da się obronić sposobu w jaki zwierzaki są zabijane – podobno psy są bite, bo mięso pod wpływem adrenaliny wytwarzanej w ten sposób, ma być smaczniejsze. To jest zwyczajnie okrutne i bestialskie. Psie farmy w Korei Południowej nadal istnieją, tak jak i restauracje gdzie można psie mięso zamówić, jednak skala tego zjawiska bardzo zmalała – najpewniej pod presją z zewnętrznych krajów.
CZY WIESZ, ŻE … montujemy filmy z podróży i wakacji? Zajrzyj na naszą stronę VlogoVentura – nie pozwól by Twoje wspomnienia wyblakły! Stwórzmy razem Twój film!
Czy w Korei je się żywą ośmiornicę?
Za to bardziej otwarcie zajada się jeszcze żywe ośmiornice – czyli danie które nazywa się san nak ji. Nie przeszłoby mi to przez gardło, jednak Dominik lubi próbować kulinarnych ekstrawagancji, więc tak jak spróbował larwy jedwabnika, tak też skusił się na żywą ośmiornicę w Seulu.
Tak naprawdę ośmiornica już nie żyje w momencie kiedy jest serwowana, jednak aktywność nerwów w mackach sprawia, że ich kawałki niespokojnie poruszają się na talerzu. Macki ośmiornicy kroi się na drobne kawałeczki i podaje z sosem sezamowy, który je paraliżuje i powoduje, że ryzyko przyssania się kawałka do gardła spada.
Ile kosztuje talerz żywej ośmiornicy?
Mimo to, jeśli już się ktoś zdecyduje na tę niecodzienną potrawę, to i tak musi pamiętać, by każdy kawałek macki dobrze pogryźć, bo istnieje ryzyko uduszenia się, a co roku kilka osób pada ofiarą tego ekstrawaganckiego posiłku. Dominik, za talerz ośmiornicy zapłacił ₩15 000 KRW czyli około 50zł za talerzyk wijących się macek!
Uff … Przebrnęliśmy przez ciężkostrawne tematy … Na szczęście jest kilka potraw, które nie wywołują u mnie turbulencji żołądkowych.